Na długi listopadowy weekend pojechaliśmy odwiedzić Dziadków z Warszawy. Parę dni wolnego to idealny czas na odwiedziny i wspólne spędzanie czasu, którego na co dzień nie mamy. Mamusia tym razem jechała jeszcze z misją specjalną - kupić papuga falistego. Może się uda i będę miała w domku jakieś zwierzątko.

Dość już ogólników czas na opis spaceru po Łazienkach Królewskich.
Udało mi się namówić Dziadków i Rodziców na wspólne polowanie na wiewiórki.
Dokładnie na karmienie wiewiórek i jak się okazało oswojonego pawia. Najlepiej z pawiem dogadywała się Babcia Kasia, chociaż mnie też udało się nakarmić go migdałkiem.

My jesteśmy oryginalni we wszystkim chyba, nawet wiewiórki karmiliśmy migdałami zamiast orzechami. Może dlatego byłam najlepszym i najbardziej oczekiwanym dokarmiaczem w parku. Ile w końcu można jeść orzechów.
Tym razem musieliśmy bronić wiewiórki przed gawronami. Wstrętne ptaszyska tylko czekały aż rudzielce zakopią swoje zdobycze i wydziobywały je z ziemi kradnąc drogocenne łupy.

Było chłodno i przenikliwie zimno jednak to nie przeszkadzało nam w dobrej zabawie.
Na tyle niektórzy mieli humorek, że musiałam reagować na wołanie Mamy: " Natalka, Natalka, Natalka..." żeby dostać banana :)))) Zostałam mała wiewiórką.