Oprócz baloników, cukierków i smyczek można było wejść do każdego z 4 rodzajów trajtków. Siedziałam za kółkiem wszystkich które tam były, bawiłam się też w pasażera czasami. Głównie wtedy kiedy Tatuś też chciał pokierować. W sumie wcale się nie dziwię:)
Najlepsze było że w jednym z mrówczaków znalazłam pod podkładką na pieniądze prawdziwą kasiorkę - oczywiście nie ruszyłam nawet grosika. W końcu same grosiki tam leżały... Poranek zaliczam do pełnego atrakcji rodzinnego wyjścia:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz