Kochany Tata obiecał i w końcu zabrał mnie na koniki. Nie tylko po to żebym na nie popatrzyła ale też żebym mogła wsiąść na prawdziwego konia, pogłaskać go, podać marchewkę do pyska co by zaskarbić jego przychylność. Miałam na głowie prawdziwy toczek, siedziałam w prawdziwym siodle i szłam konno. Zaczęłam naukę jazdy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz