Na pocieszenie były lody a potem wizyta w zbrojowni.
Tak to nazwałam, było tam pełno czołgów, samolotów, pocisków dalekiego rażenia czy jakoś tak. Nawet był czołg którym Dziadek jeździł jak był młody. To baaardzo stare dzieje ;)
Nawet próbowaliśmy z Dziadziusiem wejść do samolotu od spodu, niestety nie udało nam się. Czułam się trochę jak w tych magicznych wojennych filmach co to rodzice oglądają jak pójdę spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz