Poranek na zamku minął bardzo szybko. Potem Tata zawiózł nas do urokliwego małego miasteczka zwanego Opatów. Tam głównym wydarzeniem było zwiedzenie podziemnej trasy turystycznej. Tak naprawdę były to podziemne lochy na które składały się korytarze i piwnice dawnych kupców.
W Opatowie podobno krzyżowały się szlaki handlowe i powoli zaczęło brakować miejsca na trzymanie różnych towarów. Nie dało się rozbudować miasta na powierzchni, kupcy zaczęli więc poszerzać piwnice i tak powstały te korytarze.
Brama Warszawska |
Oglądaliśmy też piękną architekturę. Ja karmiłam z Mamą opatowskie gołębie. Opatów słynie też z jeszcze jednej dość słodkiej rzeczy. KRÓWKI OPATOWSKIEJ. Jest przepyszna, i nawet widziałam jak się ją robi :))
Potem pojechaliśmy do Sandomierza. Bardzo duże miasto, z pięknymi budowlami. Zwiedziliśmy rynek, zamek, a na końcu usiedliśmy w piwnicach klasztoru żeby zjeść coś ciepłego w barze u MNICHA.
Pyszne jedzenie, ja zjadłam pierogi ruskie, Mama zamówiła żurek i Tata flaczki. Jak się jednak okazało Mamie bardziej smakowały flaki, więc rodzice zamienili się talerzami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz